Jak wiecie ostatnio bardzo sobie wkręciłem zdrowe żywienie jako sposób na długowieczność.
Nie spożywam praktycznie żadnych leków, mięsa ssaków, staram się mało kurczaka (bo antybiotyki), jak już to indyk i ryby bałtyckie.
Jedyny suplement, jaki jem to Taxifolin, w moim przypadku Taxivital oraz Ispagul (chociaż to już sporadycznie, od czasu, kiedy jem bardzo dużo warzyw i owoców, po prostu nie jest mi potrzebny).
Taksyfolina (taxifolin, dyhdryquercetin itd) to nie jest znowu lek, tylko 100% naturalny antyoksydant, pozyskiwany ze 100 letnich drzew rosnących nad jeziorem Bajkał.
No i właśnie. Skąd takie emocje mną targają?
Zamawiałem ostatnio kolejne 4 opakowania Taxivital i zwróciłem uwagę, że na stronie producenta nie ma praktycznie niczego o tym, jak działa taksyfolina.
Sam wiem, że taksyfolina, jako najsilniejszy naturalny przeciwutleniacz, wielokrotnie silniejszy od innych znanych środków, takich jak rutyna ma zbawienny wpływ na:
- nadciśnienie stopnia I i II
- choroby naczyniowe mózgu (chroni przed skutkami udaru, leczy bóle głowy, zmniejsza drażliwość, poprawia pamięć o 70%, normalizuje sen)
- choroby sercowo-naczyniowe ) hamuje paraksydację lipidów, obniża LDL
- zapobiega powikłaniom po cukrzycy
- chroni wątrobę
- wiele innych
Tymczasem na stronie producenta czytamy jedynie jakieś lakoniczne informacje o tym, że jest flawonoidem i posiada właściwości antybiotyczne.
Sprawę wyjaśnił mi mój znajomy farmaceuta. Powiedział, że przepisy są takie, że o danym środku można pisać tylko to, co jest udowodnione w zachodniej literaturze. To, że w Rosji coś jest udowodnione, że są dziesiątki badań i opracowań a środek jest stosowany na szeroką skalę nie ma znaczenia.
Powiedział mi również, że nigdy nie będzie badań na taksyfolinę, bo to jest naturalna substancja, a takiej nie można opatentować. Badania znowu są bardzo drogie i dlatego tylko duże zachodnie firmy mogą sobie na nie pozwolić.
Innymi słowy, można pisać dobrze tylko o środkach czynnych wymyślonych przez zachodnie koncerny. Każdy inny produkt, choćby bardziej zdrowy i tańszy, musi być opisywany lakonicznie, bez podawania faktów. Jeśli ktoś złamie ten przepis to zapłaci karę lub nawet pójdzie do więzienia.
Zdziwiony. Wkurzony. Zmieszany. A wy?
Powiedział mi również, że nigdy nie będzie badań na taksyfolinę, bo to jest naturalna substancja, a takiej nie można opatentować. Badania znowu są bardzo drogie i dlatego tylko duże zachodnie firmy mogą sobie na nie pozwolić.
Innymi słowy, można pisać dobrze tylko o środkach czynnych wymyślonych przez zachodnie koncerny. Każdy inny produkt, choćby bardziej zdrowy i tańszy, musi być opisywany lakonicznie, bez podawania faktów. Jeśli ktoś złamie ten przepis to zapłaci karę lub nawet pójdzie do więzienia.
Zdziwiony. Wkurzony. Zmieszany. A wy?