wtorek, 9 lutego 2016

Czy ministerstwo zdrowia na prawdę chce dla nas dobrze

Nie wiem, czy jestem bardziej zdziwiony, wkurzony, czy zniesmaczony.

Jak wiecie ostatnio bardzo sobie wkręciłem zdrowe żywienie jako sposób na długowieczność.

Nie spożywam praktycznie żadnych leków, mięsa ssaków, staram się mało kurczaka (bo antybiotyki), jak już to indyk i ryby bałtyckie.

Jedyny suplement, jaki jem to Taxifolin, w moim przypadku Taxivital oraz Ispagul (chociaż to już sporadycznie, od czasu, kiedy jem bardzo dużo warzyw i owoców, po prostu nie jest mi potrzebny).

Taksyfolina (taxifolin, dyhdryquercetin itd) to nie jest znowu lek, tylko 100% naturalny antyoksydant, pozyskiwany ze 100 letnich drzew rosnących nad jeziorem Bajkał.

No i właśnie. Skąd takie emocje mną targają?
Zamawiałem ostatnio kolejne 4 opakowania Taxivital i zwróciłem uwagę, że na stronie producenta nie ma praktycznie niczego o tym, jak działa taksyfolina.

Sam wiem, że taksyfolina, jako najsilniejszy naturalny przeciwutleniacz, wielokrotnie silniejszy od innych znanych środków, takich jak rutyna ma zbawienny wpływ na:

  • nadciśnienie stopnia I i II
  • choroby naczyniowe mózgu (chroni przed skutkami udaru, leczy bóle głowy, zmniejsza drażliwość, poprawia pamięć o 70%, normalizuje sen)
  • choroby sercowo-naczyniowe ) hamuje paraksydację lipidów, obniża LDL
  • zapobiega powikłaniom po cukrzycy
  • chroni wątrobę
  • wiele innych
Tymczasem na stronie producenta czytamy jedynie jakieś lakoniczne informacje o tym, że jest flawonoidem i posiada właściwości antybiotyczne.

Sprawę wyjaśnił mi mój znajomy farmaceuta. Powiedział, że przepisy są takie, że o danym środku można pisać tylko to, co jest udowodnione w zachodniej literaturze. To, że w Rosji coś jest udowodnione, że są dziesiątki badań i opracowań a środek jest stosowany na szeroką skalę nie ma znaczenia.

Powiedział mi również, że nigdy nie będzie badań na taksyfolinę, bo to jest naturalna substancja, a takiej nie można opatentować. Badania znowu są bardzo drogie i dlatego tylko duże zachodnie firmy mogą sobie na nie pozwolić.

Innymi słowy, można pisać dobrze tylko o środkach czynnych wymyślonych przez zachodnie koncerny. Każdy inny produkt, choćby bardziej zdrowy i tańszy, musi być opisywany lakonicznie, bez podawania faktów. Jeśli ktoś złamie ten przepis to zapłaci karę lub nawet pójdzie do więzienia.

Zdziwiony. Wkurzony. Zmieszany. A wy?