piątek, 11 września 2009

o kurcze, to już miesiąc ;)?

Witam wszystkich starych czytelników, a sądząc po komentarzach do postów jest nas już trochę. Witam też wszystkich nowych.
O kurcze. To już miesiąc. To fakt, nie pisałem. Ale udzielałem się trochę na forum ;). Kto poczyta głębiej ten zobaczy.
Oj działo się działo, ale najważniejsze przecież co dalej z tym Ispagulem i co dalej z tym paleniem.
Tak więc skończyłem, że dobijam do 66. Nie dobiłem :). Stwierdziłem, że skoro tyle schudłem, to mogę sobie trochę odpuścić, no i zaczęły się ciasteczka, grille i takie tam. Ale w międzyczasie wydarzyło się coś jeszcze. Otóż na trzeci dzień po wstrzymamaniu ispagula stwierdziłem, że zauważalnie znacząco obniżył mi się komfort spraw kibelkowych. Nie było już tak płynnie i szybko jak za czasów, kiedy brałem ispagul. Było jak wcześniej. Znowu sobie przypomniałem, po co są kolorowe gazety. U nas akurat żonka dba o dobór literatury do czytania w toalecie, ale na szczęście PANI uważam za bardzo fajne pismo ;)
W międzyczasie wraz z żonką zrobiliśmy sobie badanie krwi, na wszystko, co może wskazywać, że poprzez dietę na ispagulu i takie szybkie i znaczne schudnięcie (żonka też schudła, mimo, że na początku trochę była oporna i chyba dopiero ten blog i Wasze głosy ją przekonał). Listę tego co mamy sobie zbadać podała mi znajoma lekarka. Badania wyszły fenomenalenie. Podbudowany tą myślą stwierdziłem, a co tam. Zawsze byłem wrogiem brania leków, ale jaki to lek. Z własnego bloga dowiedziałem się od innych forumowiczów, że to czysty błonnik, wiem, że można to jeść stale, poprawia to jak się okazuje bardzo znacząco funkcjonowanie mojego przewodu pokarmowego i mój komfort, w dodatku kosztuje ile kosztuje. Zostałem ispagulowcem ;).
Tekst z dzisiaj:

żonka: "ispagul się skończył"
ja: "o kurcze. starczy na wieczór?"
ż: "nie"
ja: "no to d... ty już brałaś, ja wezmę resztkę, bo widzę, że jeszcze coś tam jest a rano kupię"

Kurcze. Teraz to się sam przeraziłem. Brzmi jak o jakimś narkotyku. No ale co tam. Można też założyć, że to po prostu nowy sposób odżywiania. Zamiast jeść ileś tam, jem mniej niż połowę z tego i do tego czysty, bezpieczny błonnik z jakiejś tam babki, który, jak napisał Pan ze smutną buźką i niekatulanym nickiem, bo już nie 120 ( :) gratulujemy i proszę o zmianę tego nicka, żeby nie było tej smutnej buźki) jest jakiś wyjątkowy. Ważne, że pęcznieje, że dział i jeśli ma badania kliniczne takie, że pozwalają brać go non stop co jak dla mnie REWELATION MAXON :D

Dzisiaj byłem w banku, co roku muszę się u Pani L. spowiadać(pozdrawiam Pani Lucynko... ups, żadnych imion ;D) i nie wytrzymałem. Pani L wcale nie jest osobą tęgą, nie ma nawet nadwagi, ale ja też nie mam, a i tak jestem ispagulowcem no i ją chyba namówiłem.

Suma sumarum, dzisiaj rano 68 kg. Jem słodycze. Jem raczej mało, ale to dlatego, że jednak biorę ten ispagul rano i wieczorem. Nie odmawiam sobie jednak przyjemności. Do tego prawie codziennie spacery z psem po 45 min - półtorej godziny. Późnym wieczorem. Ale chce mi się na maksa. Sam czasem wyciągam Milusia (uuuups, żadnych imion ;D).

Czuję się wyzwolony, jeśli wiecie co mam na myśli. Wyzwolony z tego jarzma ciągłego poczucia winy, że coś za dużo zjadłem.

Co do poczucia winy to...
Palę. Nie dałem rady. Tabex to na prawdę dobry środek. Nie brałem go do końca tak jak jest napisane. Jak tylko 3 dni nie paliłem, odstawiłem Tabex a powinienem było go brać do skończenia opakowania, którego było ponad pół. No i się nie udało.
No cóż. Ci co palą to zrozumieją. To jest jednak nałóg, przyzwyczajenie, lubię to robić.
Bywam czasem po drugiej stronie, to znaczy, że nie palę nawet po 2 lata i mówię wtedy "kurde, jak można palić. spalać kasę. i jeszcze łapy śmierdzą. i ja śmierdzę. głupota". I uśmiecham się wtedy dumny, że mnie ta głupota już nie dotyczy. Teraz jest jednak inny okres mojego życia. Palę. Mniej, ale palę.

Tyle tego co u mnie.
I tak, nie licząc żonki i moich chłopaków to ostatni miesiąc upłynął mi pod znakiem fascynacji Wami. Fascynacji tym, co się tutaj dzieje. Ilość postów, ich jakość. Ehh. Razem robimy super robotę.
Na czym ona polega.

Polega to na tym, że jak ja tutaj w lipcu napisałem, że znalazłem taki kosmos, napisałem, bo nie mogłem nie napisać, to jednak byłem sam. To był tylko jeden facet, który coś tam brał, schudł i teraz świruje w necie. Miałem jednak wtedy wizję, że przecież to, czego szukałem tyle lat, czyli złoty środek na kalorie, że odkrycie tego jest tak wspaniałą sprawą, że nie można nie powiedzieć o tym innym. No i teraz, po półtora miesiąca, kiedy dostaję sygnały od Was, że jesteśmy razem, że się wspieramy, że CHUDNIECIE. To wielkie coś.

Nie wspominam nawet o tej masie komplementów, którą dostałem od Was dziewczyny. W całym moim 34 letnim życiu nie doznałem aż tak zmasowanego deszczu pozytywnych fluidów. Wspaniale. Dziękuję WAM.

reklama


No coż. Działajmy dalej.
Ci, którzy tu weszli, przeczytali, spróbowali i teraz się śmieją sami do siebie w lustrze, do Was mówię. Spłaćcie swój dług i mówcie o naszym blogu.
Im więcej osób pisze, tym więcej problemów wspólnie rozwiązujemy, tym więcej pozytywnej energii leci do osób, które nowych, które tutaj wchodzą. Energii, której te osoby na prawdę potrzebują. Kto zna bajkę o ciepłych ciepełkach i zimnych zimnach niech ją napisze jako koment. Bardzo proszę. Ja nie chcę jej przekręcić, a pamiętam, jak usłyszałem ją kilkanaście lat temu, jakie zrobiła na mnie wrażenie i jak wpłynęła na to, jak się zachowywałem i jak się zmieniłem przez ten czas. Super prosty i jakże ważny przekaz ma ta bajka.
Trochę się rozpisałem.
Pozdrawiam i obiecuję, że zacznę więcej pisać i nie będzie już takich przerw. Piszcie wy również. Dziękuję, że jesteście. Pozdrawiam.

PS
Komentuj nie tylko tego posta, ale poczytaj więcej i poszukaj wątku na forum komentarzy, który Ciebie najbardziej dotyczy